Audycja 20.01 pt.”Planned Obsolescence, czyli ciemna strona kapitalizmu”
Pralki, lodówki, żarówki, i elektronika psują się szybciej niż wynikało by z praw fizyki? 110-letnia żarówka, drukarki i wybitni inżynierowie to potwierdzą, a niektórzy ekonomiści wręcz zalecają!
Osoby: Jacque Fresco (dobry) i Brooks Stevens (zły) są jak Ying-Yang 'planned obsolescence’, czyli planowanej nieprzydatności (czy ktoś wcześniej w Polsce użył tego terminu?).
Niestety wyszło jak zwykle w tematach kontrowersyjnych, czyli bardzo długo. Czy nudno?
Z drugiej jednak strony zostało poruszonych wiele ważnych tematów oprócz planned obsolescence, jak prywatyzacja wody, pseudo-ekologiczność i anty-ludzki wręcz charakter świetlówek, a nawet żarówek LED’owych oraz handel bronią i wspomaganie reżimów przez wiele korporacji i ludzi biznesu.
Uwaga! Wszystko na stronie audycji już działa, zostało także stworzone forum, na którym warto pisać w danym temacie. Proszę nie róbcie zbyt wielu off-topów w komentarzach do danej audycji, tam powinny się znaleźć tylko komentarze jej dotyczące.
>>> Tutaj pobierz plik audycji 20.01 <<<
- Bulb Fiction (Żarówkowi ściemniacze) – aktualne informacje o żarówkach
- The Light Bulb Conspiracy (Pyramids of Waste) – film o planowanej nieprzydatności.
- 110-letnia żarówka: Centennial Bulb
- Proste porady w naprawie drukarek przechodzących planned obsolescence: Designed to fail ? planned obsolescence in printers ? tricks to fix them
- Planowana nieprzydatność w skrócie: The untold story of planned obsolescence
Przydatne linki:
- intro: Paco Santiago – La Danza del electron
- outro: Max Waves – Distant (feat Pixieguts)
- podkłady: softspace
- –
Moneetor
28 marca, 2012 at 10:00 pm
Ja, jak biorę szczoteczkę do zębów, do swojej łapki, to mam wrażenie, że to jakaś zmowa między nimi, a producentami past do zębów. Praktycznie nie da się wycisnąć 2ma rękoma pasty, bo pasta zwykle wtedy przekręci szczoteczkę tak, że pasta ląduje w wannie. Wychodzi, że trzeba się na prawdę namęczyć, żeby wycisnąć pastę do końca i żeby ona została użyta do zębów a nie do wanny
Żuku
29 marca, 2012 at 10:12 pm
Planned obsolescence to właściwie fikcja. Okres przez jaki dany produkt ma być używany i z jaką częstotliwością to podstawa do zaprojektowania każdego urządzenia, nieważne z jakiej półki. Ale, najważniejszym chyba parametrem jest cena jaką urządzenie ma mieć na rynku oraz klient doclowy. A,że klient konsumencki chce kupowac jak najtaniej no to nie ma się co dziwić. Jak chce się kupić np. drukarkę za 300 zł (cena sklepowa) to niestety nie ma co oczekiwać ,że będzie funkcjowować przez 10 lat. Raz, że same komponenty muszą być bardzo tanie a więc nietrwałe, a dwa,że jeżeli drukarka w sklepie kosztuje 300 zł to pomyślcie jaka cena jest u producenta i jaką ma na tym marżę. Gdyby taka drukarka za 300 zł w sklepie pracowała przez 15 lat to niestety firma produkująca miała by pracę przez 2 lata a potem stop albo musiałaby ograniczać produkcję zapewniajac ciągłość biznesu przez dłuższy okres co pociągnełoby wzrost ceny.Ot, cała historia. Będąc przy drukarkach: są modele trwałe, mogące pracowac przez lata, tylko kosztują kilkadziesiąt razy więcej niż drukarka domowa z promocji w markecie. Dlaczego więc te trwałe modele nie są kupowane przez klienta z supermarketu, pytam się??? Planned obsolence zaczyna się od klienta, to on określa cenę po jakiej jest skłonny kupić towar, a od tego zaczyna się projektowanie urządzenia…
Zresztą każdy producent podaje na przykład ilość stron, do wydruku której jest zaprojektowanie urządzenie. Wystarczy więc tylko zapoznać się z dokumentacją i nie kupować urządzenia, które nie spełnia oczekiwań co do okresu użytkowania….Proste, nie?
Claude mOnet
30 marca, 2012 at 6:57 am
@Żuku
Nie jest to fikcja. Na Zachodzie na uczelniach „Planned Obsolescence” uczą jak ją stosować w praktyce. Ba, na kilku najlepszych polskich podobno też.
Jeśli ja nie informuję klientów, że umieszczam „bombę”, która popsuje sprzęt (np. żarówkę, drukarkę czy odtwarzacz DVD), to jest to zachowanie typowo przestępcze i powinno być ścigane karnie. Podobna sytuacja jest, jeśli pogarszam produkt, aby „troszkę” oszukać klientów i zrobić z nich idiotów, którymi w 99% i tak są (vide firma Apple).
Co ma cena do „bomby” lub pogarszania produktu (np. jak było w wypadku nylonu)? Praktycznie nic. Czasem wręcz taki proceder drożej kosztuje, bo trzeba zmienić proces produkcji, przeszkolić załogę!
To, że „Planned Obsolescence” jest normalnością w dzisiejszym świecie, nie oznacza, że nasz świat jest normalny. Wręcz przeciwnie, żyjemy w schyłkowych, najgłupszych czasach od Egiptu/Hamurabiego, w których moglibyśmy mieć raj, a mamy niemal piekło. I będzie jeszcze gorzej jeśli nie zatrzymamy tego szaleństwa…
Zuku
30 marca, 2012 at 8:09 pm
@Claude, ja rzekłbym ,że na wszystkich dobrych uczelniach technicznych uczą „planned obsolescence”. Bo już na pierwszych zajęciach z projektowania dowiesz się, że zakładany czas pracy to jeden z podstawowych parametrów, który musisz mieć założony lub z gory okreslony jest czas pracy danego urzadzenia, ewentualnie liczba cykli , ktorą bedzie takie urządzenie musiało wykonać. I tak sie projektuje od dawna.
Nie jest to żadne zakładanie bomby. Mógłbyś podać rzeczywiste, konkretne przykłady takich „bomb”?
I jakieś konkretne przykłady na to, że „założenie takiej bomby” kosztuje drożej niz standardowy proces?
Jedyne co moze „lekko oszukiwac” klientow to jest zwyczajna reklama. Ale jezeli ktos kupuje urzadzenie pod wplywem np. reklamy telewizyjnej nie wnikajac w specyfikacje techniczne, albo nie rozumiejac ich, to przepraszam. Jedynym co moze byc sadzone to reklama, ktora sprzedaje zludzenie,ze mozna spelnic marzenia za darmo. Ze mozna miec dvd za 150 pln, ktore bedzie pracowac 15 lat.
Chcesz zattrzymac „tzw. planned obsolescence” – kupuj droższe produkty o dłuższej trwałości – mozna takie haslo dac. Duzo chetnych znajdziemy?
sluchacz
30 marca, 2012 at 11:35 pm
Trafiłęm przypadkiem i łapałem się za głowę słuchając jakie głupoty wygadujecie.
Domagasz się produkcji żarówek 100-letnich, które kosztowałyby 100 zł, dawały swiatło jak ekranik komórki i zużywały prąd za 30 zł miesięcznie.
Kto by to kupił, skoro mam żarówkę za 2 zł, która świeci jasno i kosztuje prąd 5 zł.
To na pewno wina iluminatów i masonów 😉
Claude mOnet
31 marca, 2012 at 4:11 am
@Żuku
Bardzo proszę, korporacja nazywa się Epson i przyznali się oni w końcu do umieszczania „bomby” (death clock) w swoich drukarkach. Druga korporacja zwie się Apple i też po cichu „przyznali się” do „bomby” w bateriach iPodów (vide procesy odszkodowawcze).
Tutaj przykładowe linki:
http://consumerist.com/2011/11/your-epson-all-in-one-will-arbitrarily-self-destruct-once-it-prints-enough-pages.html
http://www.ssclg.com/epsone.shtml
Zwij ten proces jak chcesz: reklama, marketing, dobro człowieka, fizyka. Ja jestem prosty człowiek, i dla mnie to zwykłe sk..syństwo.
Co do bojkotu lub wybierania dobrych produktów, to tylko tymczasowe remedium, które niewiele co zmieni. To korporacje (de facto ok.100 osób) rządzą światem, głównie ludzie stojący za bankami, które to korporacje posiadają kolejne korporacje w piramidzie. Dopóki nie będzie wolnego rynku, nie ma mowy, że coś się zmieni. Dziś żarówki w UE są zakazane, jutro zioła, a pojutrze czosnek.
Osobiście nie mam TV, nie oglądam DVD, praktycznie nie piracę, używam tylko tego co jest mi potrzebne do robienia audycji/radia.
@słuchacz
Słyszałeś o firmie Narva? Nie? Zatem nieuważnie słuchałeś…
Nie można porównać sprawności żarówek sprzed 110-lat do dzisiejszych, ale to nie oznacza, że te ulepszone 110-letnie żarówki produkowane dziś były by tak samo sprawne, jak te 110-letnie.
Jeśli masz na górze samych łajdaków, na dole samych ignorantów, to pośrodku niewiele co pozostaje…
Żuku
31 marca, 2012 at 8:46 am
@Claude
Z ałym szacunkiem ,ale pod podanym linkiem nie ma żadnej informacji,że Epson przyznał się do „wkładania bomby”. W skrócie:
1. Gość ma drukarkę, która pracowała kilka lat
2. Zużyły się ink pady , drukarka wyrzuca informację o błędzie:
ink pads were at the end of their service life and to contact Epson for assistance. Urządzenie zostaje zatrzymane automatycznie z pojawieniem się komunikatu (tak ktoś zaprojektował , bo produkt jest dedykowany dla przecietnego konsumenta, a więc z założenia musi to być „idiot proof”).
Gdzie tu jest bomba?
Założony czas pracy został osignięty. Drogi są dwie: naprawa/regeneracja lub wymiana urządzenia. Dlaczego w pierwszej kolejności, zwykłemu zjadaczowi chleba sugerowana jest wymiana?
1. Urzadzenie moze byc zaprojektowane tak,ze zuzycie ink padow swiadczy o bliskim granicznego zuzyciu innych czesci. Mogloby to byc frustrujace gdyby klientowi sugerowalo sie wymiane jednej czesci i zaplacenie za to, by za miesiac na przyklad okazalo sie, ze urwal sie jakis pasek, albo kolko ma luz itp. itd i urzadzenie wymaga ponownej naprawy. Kto chcialby pakowac kase lub nawet tylko czas w ciagle naprawy – klient-konsument zjadacz chleba chce miec sprawne urzadzenie i uzywac go. Dlatego zaleca się wymiane calosci.
2. Wymiana ink padow kosztowalaby i czas i pieniadze, przez ten czas urzadzenie byloby nieruchomione – pytanie o zwykly rachunek ekonomiczny,
3. Domyslnie, nie narzuca się przecietnemu zjadaczowi chleba czyszczenia we wlasnym zakrssie – bo przecietny zjadacz chleba nie chce sie „barbrac w syfie” poza tym pewnie juz samo wyjecie takiego ink pada przerastalo by jego mozliwosci -tak jest spoleczenstwo idocieje coraz bardziej i wynika to z roznych przyczyn. Poza tym , nawet gdyby poradzil sobie z wyczyszczeniem – patrz punkt 1.
4. Jak widać, dla bardziej zaawansowanych użytkowników, którzy „wiedzą o co chodzi”, sam Epson przygotował soft do resetowania licznika cykli.
Gdzie tu jest bomba? To wszystko jest robione w ten sposób, bo klient końcowy tego własnie oczekuje. Proste.
Poza tym, w podobny sposób są projektowane i produkowane wszystkie drukarki konsumenckie: to nie dotyczy tylko Epsona.
słuchacz
31 marca, 2012 at 9:00 pm
Dla wszystkich wyznawców teorii spiskowych i rozpowszechniających teorie, że to „zmowa korporacji”, aby produkować gorzej mam jedną odpowidź.
Zacznij produkować lepiej.
Przecież staniesz się milionerem skoro uważasz, że można coś wyprodukować lepiej, taniej, o mniejszej awaryjności. Przecież nie będziesz w „spisku” i dzięki temu będizesz lepszy 😉
Ludzie, tu się kłaniają elementarne zasady ekonomii, o których autor tej audycji nie ma najmniejszego pojęcia.
Woli wierzyć, że to wszystko wina masonów i cyklistów 🙂
Claude mOnet
31 marca, 2012 at 9:30 pm
@Żuku
Masz rację, nic nie wybuchło, więc „bomby” nie było.
Wiesz dyskusja się kończy na udowadnianiu, że czarne jest faktycznie czarne, a nie białe. Jeśli tego nie widzisz, co oczywiste, to ja nie będę zapalał światła, czasu mi nie starczy.
Epson wypuścił soft resetujący, bo groziły mu procesy sądowe, wcześniej wiele lat siedział z tym cicho. Proszę Ciebie, abyś doczytał temat, ja nawet nie mam czasu tutaj linków zebrać (w tygodniu nagrywam 3-4 audycje, i normalnie pracuję zawodowo jak każdy).
Na prawdę wystarczy trochę poczytać i zrobić trochę testów (ja badałem ok. 12 lat temu ze znajomym elektronikiem CD x24 Samsunga, i tam wykryliśmy planned obsolescence na 1 rezystorze, genialna aczkolwiek zbrodnicza robota inżynierska).
@słuchacz
A u was biją murzynów! Skąd to znamy panie kolego?!
Ja nie twierdzę, że potrafię lepiej coś wyprodukować niż ci przestępcy (być może jeśli chodzi o audycję, czy radio to tak), ale zwracam uwagę na oszustwa przez nich uprawiane. I nie jest to kwestia wyłącznie moralna, ale i karna! To że dzisiejsi biznesmeni przypominają bardziej nietykalnych bossów narkotykowych, działa na ich niekorzyść, i we mnie budzą odrazę. Ale tak na prawdę bez pomocy państw oni nie istnieją, więc trzeba uderzać w państwo.
Poza tym to sam kapitalizm czyni patologię, bo rzeczy niepsujące się powodują, że nie kupisz od tego producenta nic więcej! Czy się mylę? Załóżmy hipotetycznie: niepsujące się żarówki – sprzeda producent milion żarówek i co dalej? Potem producent pójdzie z torbami po prostu… albo zacznie produkować coś innego…
Więc planned obsolescence ma uzasadnienie w kapitalizmie jak najbardziej, ale ja nie uważam tego za słuszne…
A lepszy moralnie od nich to jestem już dziś – nikogo nie okradam i nie oszukuję milionów, jak ci panowie od „planned obsolescence”.
Dla nich najlepsze by było zrealizować hasło: zabijcie się! 🙂
Antyszwed
1 kwietnia, 2012 at 3:53 pm
dyskusja o produkcji gwoździ http://www.biznesforum.pl/produkcja-gwozdzi-vt5466.html
Blom
2 kwietnia, 2012 at 7:16 am
Ja tam słyszałem że reklama podprogowa to jedna wielka ściema. Podobno ten eksperyment z kinem to było jedno wielkie oszustwo i nikt nie uzyskał nigdy podobnych rezultatów. Wg mnie ta cała sprawa jest nielogiczna ponieważ nasz mózg widzi produkt tylko przez kilkanaście setnych sekundy, natomiast podczas zwykłej reklamy widzimy to samo 1000 razy dłużej.
Kościobok
23 kwietnia, 2012 at 10:31 pm
Miałem taki dziwny przypadek, że dwa identyczne komputery, postawione jako serwery „umarły” przez przepalenie ścieżki na płycie głównej w tym samym miejscu, po podobnym czasie użytkowania. Firma Fujitsu Siemens, płyta Acer.
Galowy Anonim
1 lipca, 2012 at 10:46 pm
A co ma „Planned Obsolescence” wspólnego z kapitalizmem? „Planned Obsolescence” to rasowy korporacjonizm/kejnsizm! „Planned Obsolescence” było inspirowane przez rządy po to by konsumpcja była statystycznie wyższa oraz po to by zatrudnienie było większe (czyli uważanie pełnego zatrudnienia jako ideału = kejnsizm).
Gdyby jedna fabryka wyprodukowała żarówki które zaspokoiłyby potrzeby całego narodu (i na całe życie) to trzeba by (zdaniem lewicowych rządów) zamknąć fabrykę i byłaby to tragedia. Do tego dochodzą wściekli robotnicy po zwolnieniu. I tu dochodzimy do paranoi kejnsizmu. Bowiem jeśli tak ma sprawa wyglądać to nie opłacało się w ogóle stawianie fabryki żarówek które mają być produktem samym w sobie. Istnieją części np w meblach lub w autach (różne metalowe elementy) które są w stanie wytrzymać 100 lat. Tylko czy producent owych metalowych elementów powinien żyć tylko z tych z produkcji tych elementów? Wtedy powinien je robić z czegoś co się szybko psuje żeby zwiększyć zyski. Jednak tego się nie robi bo wartością ma być cały produkt a nie jeden elementy. W przypadku żarówek był zły model biznesowy który fani kejnisizmu powielają. Zamiast zmniejszać zatrudnienie i dążyć do minimalizacji kosztów, innowacji etc to przyszłych biznesmenów się uczy by robili tandety i żyli z brania forsy za naprawy tej tandety. To jest degenerowanie potencjalnych kapitalistów którzy stają się trybem w socjalistycznej maszynie. Te elementy metalowe aut i mebli o których pisałem są traktowane jako dodatek lub element konkretnej całości. I tak samo powinno być z żarówkami. Powinny być trwałym elementem całości danego urządzenia (lampy, żyrandolu, latarki etc).
To że „Planned Obsolescence” może istnieć w praktyce jest dowodem na brak kapitalizmu. Gdybyśmy mieli kapitalizm to istniałaby konkurencja czyli np byłyby na rynku lampy z dodatkiem wmontowanych żarówek o żywotności kilkudziesięciu lat. Ale tego nie ma i tego się w ogóle nie robi. Dlaczego? Dlatego że nie istnieje pluralizm na rynku. Czasami jeden fundusz inwestycyjny może mieć w garści setki marek w danym kraju zatem nie można tu mówić o konkurencji… i to jest przyczyna zacofania rynku. Nie ma oczywiście nic złego w funduszach inwestycyjnych jako takich – złe natomiast jest to że rządy które siedzą w ich kieszeni utrudniają konkurencje na zabetonowanych segmentach rynku.
Claude mOnet
2 lipca, 2012 at 5:01 am
@Galowy Anonim
W pełni się zgadzam co do opisanych przez Ciebie mechanizmów ekonomicznych, ale ja odróżniam kapitalizm od wolnego rynku, bo wolny rynek to kapitalizm bezpaństwowy, rzecz niespotykana w naszym „oficjalnym” świecie, ale dosyć popularna np. na targowisku.
Nie znam żadnej korporacji, która działa na wolnym rynku, czyli na zasadach kapitalizmu bezpaństwowego, za to znam mnóstwo firm małych np. Radio Na Fali, w którym nadaję.
Specem nie jestem, więc być może mało wiem i są wolnorynkowe korporacje…
galowy anonim
7 lipca, 2012 at 11:54 am
Trochę na siłę robisz to rozróżnienie 😉 Jeśli kapitalizm państwowy czyli korporacjonizm jest tożsamy z kapitalizmem to równie dobrze możemy nazwać federację komun w ustroju komunistycznym państwowym kapitalizmem. Dlaczego? Dlatego że w jednym i drugim przypadku te twory gospodarcze zachowują się jak kapitalista.
Ale czy takie szastanie określeniem kapitalizm ma sens? Raczej nie.
Kapitalizm to po prostu prywatne środki produkcji i tyle. Masz własność i nią dysponujesz w taki sposób żeby na tym maksymalnie zyskać – to jest kapitalizm. I dopiero z tego sposobu myślenia wyrasta prawdziwy wolny rynek. Dlaczego? Dlatego że fundamentem musi być prywatna własność środków produkcji.
Jeśli natomiast odciąłbyś kapitalizm od wolnego rynku to miałbyś np coś takiego jak w komunizmie. Wtedy przecież była konkurencja między fabrykami, ludzie dostawali podwyżki i odznaczenia jeśli zrobili np 300% normy w fabryce itp itd.
Ale to nie działało. Dlaczego to nie działało? Z wielu powodów. Ale m.in. dlatego że sama konkurencja to za mało… potrzebna jest jeszcze własność. Własność + konkurencja to jest idealna mieszanka dla ekonomii 🙂
„Specem nie jestem, więc być może mało wiem i są wolnorynkowe korporacje?”
Hmm. Ale co myślisz mówiąc „korporacja”? Monopol? Moloch organizacyjny? W zasadzie KK (nie jestem katolikiem ;)) w niektórych krajach działa na zasadzie wolnorynkowej konkurując z innymi wyznaniami – zdaje się tak jest w Azji. Tak też działają sekty na Zachodzie które potrafią zrobić ogromną forsę (np Scjentolodzy).
Poza tym jeśli mówimy o korporacjach to nie powinniśmy mieć na myśli tylko czołówki z Forbes’a. Korporacje to także np spółdzielcze kasy oszczędnościowo-kredytowe. Poza tym korporacje (jesli mamy być zgodni z definicją) to także stowarzyszenia (dawniej gildie) np robotnicze, rzemieślnicze czy zrzeszające rolników lub drobnych wytwórców. Te ostatnie funkcjonują m.in. w Szwajcarii i z tego co wiem nie są powiązane z państwem. Więc jaka jest różnica między kapitalizmem a korporacjonizmem? W kapitalizmie jest własność i właściciel – w korporacjonizmie to się rozmywa… a w praktyce wygląda to tak że prywatyzuje się zyski a uspołecznia straty.